Mały wypad do Rossmanna

Bardzo długo mnie tu nie było, ale wracam. Wracam z zakupami z Rossmanna. Mam taż nadzieję, że tym razem zostanę tu na dłużej i wykaże się większą skrupulatnością, a raczej nie dam się żadnym przeciwnościom, ale, o zakupach miało być:
Tusz z Wibo. To chyba najdroższy z tuszy tej marki. Wcześniej jakieś miałam i używałam. Nie było na co narzekać, ale specjalnie czym się zachwycać tez nie. Chociaż za tę cenę, sam fakt, ze produkt nie ma wad jest już wystarczający.
![]() |
Tusz Queen Sine, Wibo |
Teraz trochę dla draki i ze skąpstwa zakupiłam kolejny tusz z Wibo, Queen size 3w1, i jestem zachwycona! Tusz faktycznie pogrubia, bardzo wyraźnie podkreśla moje oczy nie sprawiając przy tym teatralnego wrażenie. Świetnie się trzyma, nie osypuje, nie rozmazuje i na razie nie zrobił mi żadnej niespodzianki. Stosowałam już do pełnego i troszkę słabszego makijażu. W weekend przetestuje bez makijażu oka (niestety jeszcze tego nie zrobiłam). Może to dziwnie zabrzmi, ale zazwyczaj gdy nie mam na powiece cieni, tusze zaczynają mnie szczypać w oczy. Nie wiem skąd to się bierze, nie pamiętam żeby takie coś mi przeszkadzało w przeszłości, ale już od kilku miesięcy nie mogę wyjść z domu tylko z podkładem i tuszem, bo maksymalnie po pól godzinie zaczynają mnie szczypać oczy. Dlatego na zakupy wole wychodzić bez makijażu, ale czasami się krępuje, ze kogoś spotkam. Nie żebym uważała się za paszczura, nie mam jakiś kompleksów, ale po prostu mijając zadbane kobiety, żałuję, że ja pozwalam się innym oglądać w gorszej wersji niż bym mogła wystąpić. Po prostu czemu o siebie nie dbać, jeśli można o siebie dbać. Ale zboczyłam z tematu.
Wracając, polecam ten tusz ze szczerego serca. Jest znacznie lepszy od innych, droższych, które używałam. Chociaż może skonkretyzuje dlaczego lepszy. Mocno podkreśla rzęsy, nie skleja ich, nie kruszy się, nie osypuje, nie szczypie w oczy, łatwo się zmywa, a do tego jest w przystępnej cenie. Jeśli to jest laureat brązowego medalu „Concumer chice 2017” to ciekawe jakie produkty zgarnęły 2 wyższe miejsca?
Kolejny produkt, który zakupiłam podczas ostatniej wizyty w Rossmanie to peeling do ust z Evree. Na korzyść tej firmy niesamowicie przemawia fakt, ze jest polska, a gospodarkę należy wspierać. Dodatkowo jest dobra. Peeling tez jest dobry. Wcześniej używałam dwa peelingi do ust. Jeden z Sylveko w pomadce, ale do mnie nie przemówił. Miałam wrażenie, ze nierównomiernie odsłaniane przez pomadkę drobinki dosłownie graniczą z ranieniem moich delikatnych ust. Kosmetyk odłożyłam gdzieś na bok i o nim zapomniałam (chociaż wiem, że wiele dziewczyn było nim zachwyconych). Drugim produktem był własnoręcznie przygotowany z oleju kokosowego i cukru peeling, który tez do mnie nie przemówił. Olej zbyt szybko topił się w kontakcie z moimi palcami przez co bardzo utrudniał aplikacje i dodatkowo spływał mi po brodzie. Peeling a Evree też troszkę mi się osypuje, ewidentnie mam problemy z aplikacja tego typu produktów, ale nie w stopniu utrudniającym mi wykonanie peelingu. Jego konsystencja bardzo ułatwia kontrolę nad produktem. A kryształki cukru umieszczone są w niezwykle oleistej i zwartej mazi, która zostawia bardzo przyjemna warstwę na ustach i do tego pięknie pachnie pomarańczami. Coś wspaniałego, aż chce spróbować ich pomadkę pomarańczowa.
![]() |
Balsam i peeling do ust z Evree |
A propos pomadek z Evre. Wraz z peelingiem zakupiłam słoiczek balsamu do ust, instant help. Bardzo mnie zaskoczył swoja konsystencja, spodziewałam się czegoś bardzo tłustego podczas gdy jest on wilgotny. W dotyku jest bardzo twardy, ale podczas rozsmarowywania sprawia raczej wilgotne, nawilżające wrażenie. Zasugerowałam się peelingiem i spodziewałam się czegoś takiego, tylko bez cukru. Niestety trochę się rozczarowałam. Usta mam bardzo wrażliwe i już od dłuższego czasu nie mam zamiennika dla Tisane, niestety ta pomadka tez nim nie zostanie.


Peeling No 36 to chyba produkt znany każdemu. Co ja mogę powiedzieć o klasyku? Spoko jest. Ładnie pachnie, tak łazienkowo. Jednak wolę tarki. Ja bardzo dużo spaceruję przez co mocno eksploatuje pięty, bez tarki lub pumeksu się nie obejdę. Ostatnio coś mnie tchnęło żeby je czymś zastąpić, ale na razie nie znalazłam takiego peelingu, który samodzielnie by mnie usatysfakcjonował. Ten mi pasuje jako dodatek to mojej rutyny. W przyszłości pewnie zrobię wpis o peelingach do stóp.
Co ja tam jeszcze mam? Płatki kosmetyczne z Isana. To jest jeden z moich kosmetycznych ulubieńców (taki wpis też na pewno będzie). Nie rozwarstwiają się podczas wyjmowania z opakowania, co jest dla mnie ich największym plusem. Przy silnym pocieraniu tez raczej nie zmieniają kształtu. Nie robią się w nich dziury, ani się nie rolują. Nie zostawiają kłaczków. Stosowane do paznokci nie zaczepiają się o jakieś suche skórki, których istnienia nawet świadoma nie byłam. No, są super. Odkąd je odkryłam jakoś jesienią, a może jeszcze latem, kupuję je regularnie i na zapas. Wcześniej miałam innego ulubieńca, któremu byłam wierna przez lata.
Ostatnia rzecz, która znalazła się na zdjęciu to suchy szampon z Aussie. Jeszcze nie używałam. Kiedyś wręcz nadużywałam suchy szampon z Batiste, ale po półtora roku stwierdziłam, że trudno się żyje bez tego dobrodziejstwa schowanego w jakimś zakamarku łazienki, czekającego na naglą okazje kiedy będzie niezbędny. Odkąd ograniczyłam laktozę, a w zasadzie to wszelkie białko mleczne, takie nagłe wypadki zaskakują mnie znacznie rzadziej. Włosy mniej mi się przetłuszczają i po prostu nie zdarza się żeby wieczorem były nie wyjściowe. Zdarza się za to, ze są wystarczająco wyjściowe żebym nie chcąc narażać ich na codzienne mycie zabierała się za sobotnie sprzątanie z dwudniowymi włosami. A gdy w upalny dzień takie sprzątanie przedłuża się do godzin popołudniowych, to czasami wstydzę się wyjść do sklepu pod blokiem, a już na pewno do takiego na innym końcu osiedla. Jako osoba niespontaniczna, nie spotykają mnie sytuacje, abym w takich włosach miała wychodzić ze znajomymi. Jednakże głęboko doceniam walor stylizacyjny tego dobra. Tym bardziej ostatnio. Mam w tej chwili przerośnięta prosta fryzurkę i nie potrafię się wybrać do fryzjera ponieważ wiąże się to z decyzja czego mogę żałować bardziej? Krótkiego ciecia z przodu czy z tylu? Lob czy grzywka z mocnym cieniowaniem po całości? Także chwilowy włosowy marazm wiąże się z ich oklapnięciem. Może jednak lob? Raz się żyje przecież.
Komentarze
Prześlij komentarz