Złamany paznokieć? Żaden problem!



Przedłużanie paznokci lakierem Indigo
Przedłużanie paznokci nie jest wcale takie trudne jakby mogło się wydawać. Mi najwięcej czasu zajął wybór produktu. Decyzja nie jest łatwa, bo informacji jest dużo i nie wiadomo której ufać. Rozsądek podpowiada, że producenci zachwalają swoje wyroby czasami koloryzując, ale również odwrotnie. Niektóre negatywne opinie mogą nie wynikać wcale z wad produktu, a błędów w użytkowaniu. Wyszukując wiec w Internecie informacji nigdy nie wiemy na ile faktycznie można jej ufać. A 30 zł to jednak dużo na eksperymenty. Dlatego bardzo cieszyłam się mogąc skorzystać z rady, udzielonej mi przez znajomą, która swoje paznokcie robi w sprawdzonym salonie. W taki sposób dowiedziałam się o istnieniu bazy proteinowej z Indigo Nails. Ta baza nie tylko utwardza paznokcie, ale też pozwala je budować, i to całe! Nie mięknie od wody, ogólnie nic złego się z nią nie dzieje.


Wiedząc już jaki produkt chcę przetestować, jak najszybciej ruszyłam na poszukiwania. Dodatkowo w mniej więcej w tym okresie udało mi się pozbyć dwóch paznokci. Jeden dość standardowo się złamał w starciu z zsuwającymi się paskami butów. A drugi zginał podczas eksperymentów kulinarnych. Rozważałam obcięcie i przedłużenie wszystkich paznokci, ale koniec końców zabrałam się za to po prostu zbyt późno, żeby móc sobie na to pozwolić.

W Internecie można znaleźć niezwykle pomocny filmik przygotowany prze Indigo, którym to się kierowałam robiąc moje paznokcie. Link do filmiku dam tu.

Paznokieć przygotowujemy tak samo jak pod zwykłą bazę. Matowimy i czyścimy cleanerem, pod paznokciem przyklejamy specjalna formę. Ja kupiłam te kształtem przypominające motylki czy może muchy, bo wydawały mi się łatwiejsze w obsłudze. I to właśnie ten element jest moim zdaniem najtrudniejszy. Przyklejenie formy do palca, w sposób taki aby była idealnie równo ustawiona do płytki naszego paznokcia. odrobine łatwiej było z tym, który się złamał ponieważ był troszkę dłuższy.
Gdy już udało mi się ładnie i równo przykleić motylki pokryłam paznokieć cienką warstwa bazy. Tak samo jak każdą inną bazą czy lakierem, przeciągając po wzorniku trochę dalej niż na oczekiwana długość paznokcia. Kształtem się nie martwiłam, tak stworzony paznokieć i tak się później opiłowuje. 180 sekund w mojej nie imponującej lampie UV (wolę dłużej niż krócej, na zasadzie przezorny zawsze ubezpieczony). Następnie druga warstwa, w podobny sposób. z tym, że ja druga warstwą korygowałam ewentualnie nierówności między naturalną a dorabiana płytka trochę dociapujac lakieru, trochę go potem wyrównując pędzelkiem. Tak uzyskana warstwa była troszkę grusza co myślę tłumaczy dłuższy czas w lampie. Wydaje mi się, że producent zalecał 3 warstwy, ale ja taka miałam fantazję i przy tym postanowiłam zostać (kolejnym razem robiłam już 3 warstwy, to zdecydowanie wyrównuje wierzch w miejscu łączenia). Po utwardzeniu, odkleiłam wzornik i przemyłam paznokieć cleanerem. W dokładnie taki sam sposób zrobiłam potem drugi paznokieć. I to jest coś dla mnie bardzo ważnego. Unikam robienia kciuka z innymi paznokciami. W lampie nie leży on płasko, zawsze mi lakier trochę spłynie. Przez co brzydko wygląda i szybciej hybryda się odkleja. Szybciej, tygodnia nawet taka hybryda wytrzymać nie potrafi.


Wracając do przedłużania. Gdy już mamy nadbudowane, dobrze utwardzone i do tego przemyte cleanerem paznokcie (takie jak na zdjęciu powyżej), nie pozostaje nam nic innego niż opiłowanie ich do pożądanego kształtu. I tu kolejna ciekawostka. Nadbudować paznokieć można nie tylko na długości, ale i na szerokości. Opiłowując go trzeba uważać, bo bardzo łatwo jest zostawić nadbudowany paznokieć szerszy niż ten naturalny. Co widać lepiej po pomalowaniu wszystkich kolorem. Z drugiej strony jest to o tyle fajne, że każdy paznokieć ma swój limit długości zależny od stosunku do szerokości. Ten moment kiedy zaczyna przypominać szpon. Mam wrażenie, że delikatnie poszerzony może być odrobine dłuższy zanim zrobi się szponowaty. Ale może to tylko moja fanaberia? W końcu każdy lubi co innego.

W przedłużaniu jest tylko jeden podstęp. To dodatkowy czas. Nie tylko na te 2-3 warstwy, ale jeszcze opiłowanie paznokci od podstaw. To nie to samo co drobna korekta kształtu po zdjęciu starej hybrydy. A na dodatek do robienia kilku paznokci na raz trzeba mieć wprawę. Taka zabawa z późniejszym malowaniem może naprawdę zabrać pół dnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zabawy z gofrownicą

Balsam i krem do rąk o zapachu Peonii z Sephora

Jarmark Świąteczny w Krakowie

Trzy ulubione ziółka

W kolorach jesieni - kosmetyczne liski